Im dziwniej tym lepiej – kuchnia brytyjska25.11.2014

Mili moi. Dziś, listopadową porą, moment na moim blogu szczególny. Po raz pierwszy bowiem biorę udział w akcji „W 80 blogów dookoła świata”. Jest to...
Dzisiaj wiosennie, lekko wielkanocnie i inspirująco, mam nadzieję. A do tego KONKURS. I JESZCZE JEDEN KONKURS!
No dobrze, ale po kolei.
Wpis za chwilę, teraz ogłoszenia duszpasterskie (jak byłam mała zawsze myślałam, że ogłoszenia w kościele są tuż-pasterskie, o tym, co tuż, tuż… ).
Dzisiejszy wpis pojawia się w ramach akcji „Znajdź wielkanocne jajeczko” moich sióstr i braci w blogowaniu, czyli blogerów językowo-kulturowych.
Jeśli chcecie wiedzieć, co się u nas dzieje i jakie mamy nowe pomysły, spójrzcie, od niedawna mamy naszą własną stronę.
O co chodzi z jajeczkiem? Otóż w tekście, który za chwilę przeczytacie, ukryte jest „zgniłe jajeczko”, czyli wyraz, który nie pasuje do kontekstu. Kiedy je odnajdziecie, nie klikajcie od razu w uniesieniu w klawiaturę i nie zdradzajcie „jajeczka” w komentarzu!
Zamiast tego weźcie udział w KONKURSIE i poklikajcie w inne wpisy na blogach biorących udział w akcji. Znajdźcie pozostałe „jajeczka” i wpiszcie je w formularz. Naprawdę warto, bo do wygrania mamy bardzo fajne nagrody od PONS (do wyboru, za trzy stówki a także za dwie i jedną)…
i roczną prenumeratę National Geographic ufundowaną przez nas, blogerów językowo-kulturowych. Jest o co zawalczyć! No pomijam oczywisty fakt, że wpisy są poza tym niezwykle kształcące i pełne ciekawostek.
Wszelkie szczegóły i regulamin konkursu „Znajdź Wielkanocne Jajeczko” znajdziecie tutaj.
Jeśli nie chcecie, żeby wam coś umknęło, najlepiej śledźcie nas na facebooku.
JESZCZE JEDEN KONKURS. Powiem krótko: mam dla was nagrodę zasponsorowaną przez PONS, taką:
Dostanie ją ten, kto napisze w komentarzu coś, co (mnie) zainspiruje do nauki i działania. Może być to jedno zdanie, może być całe przemówienie, sonet, limeryk, hasło reklamowe, łotewer! Serio albo całkiem niepoważne. Czekam. Jak nie, słownik oddam szwagrowi.
Jeśli się nie załapiecie na nagrodę, możecie skorzystać z rabatu od naszego sponsora, proszę, o takiego:
No dobrze, koniec ogłoszeń. Do rzeczy.
Pewnej wiosny się zakochałam. Obiekt mojego uwielbienia był niewysoki, mówił po duńsku i śpiewał! Ach, jak on śpiewał. I grał! Razem ze mną zakochała się moja koleżanka z pokoju w akademiku. Obiekt jej uczuć był ten sam, ale mi to absolutnie nie przeszkadzało. Poza tym i tak miał żonę i dziecko. Nazywał się Hans Christian Jochimsen i prowadził pierwsze warsztaty gospel w moim mieście. Poszłyśmy na nie z koleżanką i wsiąkłyśmy. Nie szkodzi, że pojęcie o tym gatunku muzycznym sprowadzało się u nas do „Zakonnicy w przebraniu”, a moja znajomość nut – do umiejętności zagrania „wlazkotka” na cymbałkach. Wsiąkłyśmy i już. To było lat temu naście a my wciąż, co roku, zaczynamy wiosnę od wspólnego weekendowego śpiewania gospel.
Dlaczego to piszę?
Bo co roku czekam z utęsknieniem na warsztaty, rzucam w chol#$& życie rodzinne i pędzę zdzierać gardło w sopranach. Znam już chyba z milion pieśni gospel, co roku uczę się milion pierwszej. Wychodzę z warsztatów zmęczona (dwa dni od rana do nocy śpiewania plus koncert finałowy, który jest istnym szaleństwem) i przeszczęśliwa. Długie tygodnie potem nucę różne takie „Praise the Lord” czy „Happy day”. I chodzę z lekka, ekhem, natchniona.
Czy to ma związek z angielskim?
Ha! Ano ma. Oczywisty – pieśni są po angielsku, instruktorzy mówią po angielsku. W warsztatowy weekend zanurzam się w angielskim. Dostaję kopa po zimie i zwyczajnie zaczynam czuć, że wioooosna nadchodzi (nawiasem mówiąc, od niedawna warsztaty noszą nazwę Wiosna Gospel). Mam zatem mój własny językowo-duchowy rytuał, który niesamowicie dodaje mi energii. Jako że warsztaty odbywają się przed Wielkanocą, śpiewanie Dobrej Nowiny przed tym jak by nie było najważniejszym dla muzułmanów świętem nabiera całkiem nowego wymiaru. Nieco dziwnie jest tylko kiedy prosto z szalejącej ciżby kołyszącej się, tańczącej i ryczącej wniebogłosy radosne piosenki trafia się do kościoła, w którym organista zawodzi „Ludu mój, ludu”. Ale, w sumie, można to potraktować jako ciekawy szok (a raczej szoczek) kulturowy.
I co dalej?
Hm. Dalej wystarczy pomyśleć.
Można na przykład zabrać na warsztaty gimnazjalistki, tak ja to zrobiłam któregoś roku. I cieszyć się, kiedy z wypiekami pytają, „A pójdziemy za rok?”.
Można poczuć w sercu wiosenną radość i wziąć się za coś, za co trudno było się zabrać od listopada albo skończyć od grudnia.
Można…
A jeśli nie lubicie śpiewać albo nie kręci was taka muza? Zróbcie coś, co będzie dla was prawdziwą wiosenną inspiracją i co będzie związane z angielskim. Znajdźcie ładną korepetytorkę, pójdźcie na musical albo anglojęzyczny maraton filmowy. Zróbcie sobie taki maraton w domu. Albo… No właśnie, co?
Czekam na pomysły! A na was – słownik, przypominam.
P.S. Hans, our beloved, był w moim mieście tylko raz. Nie szkodzi, kochamy go z koleżanką miłością niezmienną i co roku wspominamy go sącząc podczas przerw herbatkę. Tak, tak, ta wiosna w sercu to przez pana, panie Hans. Przez pana…
…step by step we’re climbing higher, higher and higher…
P.S. 2. Byłam tam na przykład wtedy (tam bardziej z tyłu, tym razem nie tańczyłam). Śpiewałam najładniej.
20 Responses to “Wiosna w sercu”
Adrian
Nigdy się nie poddawaj! Walcz ze swoimi zniechęceniami i pokonuj je skutecznie! Tak jak moja pani katechetka mówi o niedzielnej mszy świętej, że to grzech nie iść w ten dzień, tak jak Ci powiem o nauce języka obcego, że ‚grzechem’ będzie, gdy codziennie chociażby paru minut nie poświęcisz się językowi, jeśli bardzo zależy Ci na jego nauce. : Ucz się cały tydzień, pracuj tak, abyś była z siebie dumna i nie czuła się zniewolona, aby Ci to sprawiało radość i satysfakcję. Otaczaj się językiem i delektuj się każdą wolną chwilą nim, nie zapominając o sprawach ważniejszych jak rodzina i przyjaciele.. Chcę tę książkę hehe!
e-mail adiii98@o2.pl
Ania
No grzech i zniewolenie mnie rozwaliły, hehe. Plus szczerość. Wesołych Świąt!
francuski w sieci
bardzo fajna akcja z tym konkursem, ciekawie ukryte jajeczko
uwielbiam gospel gdybym tylko miala talent do śpiewania …
Ania
A dziękuję. Ja talent do śpiewania mam taki, że najlepiej kiedy się ujawnia w chórze.
Tak, że ten, wal na warsztaty jak w dym.
Uczę się francuskiego
Słówko odnalezione!! A z drugiej strony… Ja się zgłaszam na motywatora! Zupełny przypadek, ale dzisiaj zamieściłam wpis o postanowieniach noworocznych – tak, właśnie tak
Tylko że moje postanowienia można nazwać też „całorocznymi” i opisują sposoby, jakimi sama się motywuję! Zapraszam do przeczytania wpisu: http://francuski-egzamin-delf.blogspot.com.es/2015/03/postanowienia-noworoczne-nauka.html . Mam nadzieję, że nawet jeśli nie wygram książki, to przynajmniej dam Ci jakąś wskazówkę
Ania
Brawo, gratuluję wywęszenia mojego zgniłego jajeczka. Dziękuję za motywację, szczególnie sensowna jest modyfikacja planów. Byleby nie zmodyfikować ich sobie do zera… Ja tak niekiedy potrafię. Pozdrawiam!
Justyna - blog o Francji
Bardzo spodobał mi się Twój wiosenny rytuał. Zaczęłam myśleć nad swoim
A propos gospel, moja mama kilka miesięcy temu wzięła udział w warsztatach w Krakowie. Była najstarsza wśród uczestników, ale chyba najszczęśliwsza
Ania
O proszę. My się z koleżanką zastanawiamy, kiedy zaczniemy być najstarsze w szeregach. Na pierwszych warsztatach z Hansem były panie, w wieku, ekhem, mocno słusznym. Widzieć je bujające się do gospel i walczące z angielskim, eh! Piękne!
N.
Ooooch, ale kochany post!
Ania
Dzięki, Natalia! Miło mi się zrobiło.
English for Lunch
Macie bardzo fajne pomysły na te akcje! Konkurs z jajeczkiem jest chyba najfajniejszy!
Ania
Carol
Jak się zmotywować na wiosnę? Najłatwiej się zakochać! Niekoniecznie obiekt naszych westchnień musi być przystojnym Brytyjczykiem lub piękną Australijką (jakkolwiek na pewno nie zaszkodzi), może to też być reżyser (moja cała rodzina ze śmiechem wspomina moją młodzieńczą fascynację Woody’m Allenem) , serial ( z bratem cytujemy kultowy serial Friends) czy też autor (aktualnie zaczytuje się Gabrelem Garcią Marquezem, co prawda nie angielski, ale też okołojęzykowo).
Mnie osobiście najbardziej motywuje to, że nie będę potrzebować napisów (jestem fundamentalnie leniwa, naprawdę słuchać, oglądać i jeszcze czytać napisy? Może jeszcze jednocześnie pić herbatę?), nie będę tracić tego co bywa lost in translation (tak, Friends po polsku mnie zupełnie nie śmieszy. Po hiszpańsku zresztą też nie), a jakby tego wszystkiego było mało w moim ukochanym studyjnym kinie, przy wszystkich mniej popularnych filmach (hiszpański Narzeczony dla Jasminy, libanskie Ghadi, baskijskie Kwiaty) angielskie napisy są ustawione wyżej niż napisy polskie. Naprawdę wygodniej, łatwiej i przyjemniej jest oglądać filmy z nimi, więc coż- nie ma że boli!
Na koniec moja przyjaciolka wysyłała mi zawsze zsyntetyzowane „do nauki” w rytm slynnego kawałka Barbra Streisand. 100% skutecznośći!
Ania
Carol, ubawiłaś mnie, stokrotne dzięki! A patent „Barbra Streisand” cudny! Pozdrawiam świątecznie z szerokim uśmiechem.
Agnieszka
To ja tak średnio serio:
If Ellie wants to talk with fish
Than she just needs to speak English
Fish is rich and royal
Ellie is her lawyer
So she should get fish’s British
Jaka z tego nauka wynika? Chyba każdy się domyśla
Ania
Piękne! Agnieszka, wielkie dzięki! Podziwiam inwencję.
Rym fish – English, w sensie akcent, wymiata po prostu!
Agnieszka
Dziękuję!
Wymyślenie tego nie było wcale takie proste…
Adam
Zacytuję słowa Johanna Wolfganga Goethe’go „Cokolwiek zamierzasz zrobić, o czymkolwiek marzysz, zacznij działać. Śmiałość zawiera w sobie geniusz, siłę i magię”. Mam nadzieję, że będą one dla Ciebie tak wielką inspiracją.
kardiamit
jajeczko proszę podać
Ania
A już.
Dzięki za przypomnienie.
O autorze
Ania
Zapisz się na newsletter!
Najnowsze wpisy
Wyniki konkursu02.01.2016
Nareszcie! Po świąteczno-sylwestrowo-noworocznych zawirowaniach w końcu mam chwilę na to, żeby ogłosić zwycięzców jemiołowego konkursu. Bardzo Wam dziękuję za Wasze komentarze i dostarczenie mi dodatkowych...
Co będę robić w Święta?22.12.2015
Ha. Wiadomo, objadać się, zalegać i przybierać. Postaram się też, żeby nie zaniedbać strony duchowej, nie, nie. Dzisiaj jednak nie będę pisała rzewnie ani pukała...
Blogowanie pod jemiołą10.12.2015
Jak szybko pędzi czas. Ledwie zaczął się grudzień a tu już, puk, puk, za pasem Święta! W tym roku, tak jak w ubiegłym, odliczam dni do...
Archiwa
Kategorie