Im dziwniej tym lepiej – kuchnia brytyjska25.11.2014

Mili moi. Dziś, listopadową porą, moment na moim blogu szczególny. Po raz pierwszy bowiem biorę udział w akcji „W 80 blogów dookoła świata”. Jest to...
To gdzie ta wiosna, pytam? Słońce łaskawie wygląda zza burych kłębów od czasu do czasu, a już najłaskawiej o szóstej rano przez podwójne rolety w oknach mojej sypialni (won mi, śpię!). Kiedy jednak wykonam nieludzki wysiłek i w ciągu dnia zsynchronizuję siebie i niemowlę (nakarmić, przewinąć, ubrać, umalować, która czapka, zaraz się zapocę), wypchnę wózeczek z zawartością ludzką przed klatkę to wtedy okazuje się, że słonko poszło sobie w ciemną d…ę (dolinę), a w zastępstwie jest wiatr że łeb urywa i zaczyna, o proszę, padać. Taka ta wiosna. Eh.
Nie to nie, zrobię sobie wiosnę sama. A właściwie, mam nadzieję, że z wami. Ostatnio pisałam o wiośnie w sercu, potraktujcie to jako zajawkę tematu, który chcę rozwinąć w tym i kilku kolejnych wpisach. W związku z nauką angielskiego, rzecz jasna (nie przeszłam jeszcze na złą stronę mocy i nie piszę bloga, tfu, parentingowego).
Nie od dzisiaj wiadomo, że jak się człowiek zakocha, to jest szał. Fenyloetyloamina. Adrenalina. Dopamina. Noradrenalina. Testosteron, endorfiny, oksytocyna, wazopresyna. To wszystko buzuje w biedaku, który się zakochał. Efekt, wiadomo. Metr nad ziemią, motyle w brzuchu, rozmarzony wzrok, obsesyjne myśli, te sprawy. Odlot. O czym myśli delikwent? O obiekcie swojej miłości, rzecz jasna.
Czemu byśmy mieli się nie zakochać? W końcu wiosna jest! Jako obiekt proponuję angielski. No dobrze, „zakochaj się w angielskim” brzmi jak nie przymierzając złota myśl z facebooka, więc trochę ją zmodyfikuję: „poczuj pozytywne nastawienie w stosunku do języka obcego, którego aktualnie się uczysz, jak to dobrze, że to angielski”. Stosujcie wersję, która wam się bardziej podoba.
O co mi chodzi, w prostych słowach? O uczucie i motywację do działania, o skuteczność, przyjemność, radość i zapał. O to, żeby poczuć to wszystko podczas nauki. Niedługo matura, koniec roku szkolnego (tak, tak, wbrew pozorom to już niedługo!). Angielski kojarzy się coraz mocniej z „materiałem do powtórzenia”, punktami, odhaczaniem zagadnień i nadrabianiem zaległości. No smutno się kojarzy. A tu wiosna, no heloooł! Trzeba coś zmienić!
Dlatego, jako naczelna samozwańcza Ciotka Dobra Rada postanowiłam wam pomóc się zakochać w angielskim i wiosnę wam tu zrobię. Od jutra, przez miesiąc, będę wrzucała dla was pomysły na naukę angielskiego w taki sposób, który ma sprawić radość, obudzić motywację i dać wiosennego kopa.
Zapraszam we wiosenne wtorki i piątki na dawkę wiosennego angielskiego.
To ten… Widzimy się jutro!
2 Responses to “Wiosnę robię!”
english-at-tea
Jestem niezmiernie ciekawa co tam obmyślasz…
Może i mnie coś zainspiruje, mimo tego, że jestem zakochana (w angielskim
Ania
A to zapraszam jutro.
O autorze
Ania
Zapisz się na newsletter!
Najnowsze wpisy
Wyniki konkursu02.01.2016
Nareszcie! Po świąteczno-sylwestrowo-noworocznych zawirowaniach w końcu mam chwilę na to, żeby ogłosić zwycięzców jemiołowego konkursu. Bardzo Wam dziękuję za Wasze komentarze i dostarczenie mi dodatkowych...
Co będę robić w Święta?22.12.2015
Ha. Wiadomo, objadać się, zalegać i przybierać. Postaram się też, żeby nie zaniedbać strony duchowej, nie, nie. Dzisiaj jednak nie będę pisała rzewnie ani pukała...
Blogowanie pod jemiołą10.12.2015
Jak szybko pędzi czas. Ledwie zaczął się grudzień a tu już, puk, puk, za pasem Święta! W tym roku, tak jak w ubiegłym, odliczam dni do...
Archiwa
Kategorie