Ile daje nam wspólny posiłek w gronie rodziny? Nie zastanawiamy się nad tym pytaniem zbyt często. Tempo życia zmusza nas do pośpiechu, ciągłej pracy, stres nie dopuszcza pozostałych emocji do serca. Wszystko musi być szybko, wszystko jest powierzchownie traktowanie. Prysznic, niepełne śniadanie, odwiezienie dzieci do szkoły, praca, praca, praca, potem jeszcze długo nic. Żyjemy od ósmej rano do szesnastej popołudniu. Niekiedy i dłużej. Zaczynamy powielać schematy naszych wiecznie zabieganych sąsiadów. Nic innego się dla nas nie liczy. Ufamy, że to właśnie pieniądze dadzą nam szczęście, że robimy to dla naszych rodzin. Pragniemy zapewnić wspaniały start w przyszłość naszym dzieciom, czy też odwdzięczyć się rodzicom za błogie, rozkoszne dzieciństwo- chociażby poprzez pomoc finansową. To wszystko brzmi pięknie i szlachetnie. W pewnym jednak momencie wymyka się spod kontroli. Przestajemy zauważać ten „prawdziwy powód” naszych udręk. Wdrażamy w życie pewien ciężki plan, całkowicie zapominając o jego głównym celu. Nie zastanawiamy się nad tym jak zrobić grzanki na śniadanie naszemu dziecku, tak aby odwdzięczyło się słodkim uśmiechem. Nie zauważamy takich błahych rzeczy. Giną bezpowrotnie w morzu aktualnych problemów. Nie funkcjonujemy „tu i teraz”. Żyjemy przyszłością, planujemy, organizujemy. Paradoksalnie- nie wykorzystując przy tym nawet cienia wyobraźni. Zatracamy własny charakter, marzenia, zanika nasza wcześniej tak bardzo pielęgnowana hierarchia wartości. W tym momencie możemy stwierdzić, iż stajemy się jednymi z dzieci korporacyjnych czasów. Skutki mogą być opłakane. Co zatem zrobić, aby choć na chwilę móc się zatrzymać? Czy w ogóle można się zatrzymać w dzisiejszych czasach?
Otóż można. Z odrobiną chęci i wytrwałości mamy moc przeciwstawienia się zabójczej rywalizacji. Zastanówmy się co jest dla nas tak naprawdę ważne. Przeprowadźmy eksperyment. W wyobraźni próbujmy usuwać po kolei różne elementy naszego życia. Co wtedy czujemy? Zatrzymamy się przy którymś z pewnością. Czy czujemy niepokój, gdy nagle znika nasza praca? A może ogarnie nas większa rozpacz, gdy nagle zniknie nasza rodzina, dom, na który pracowaliśmy latami? W tym momencie nadchodzi moment refleksji. Wnioski, które z niej wyciągniemy mogą zmienić nasze życie diametralnie. W jednej chwili uzmysłowimy sobie, że oszukiwaliśmy samych siebie, wmawiając sobie, że wszystko co robiliśmy, było poświęceniem dla innych. Nic bardziej mylnego. Nasza rodzina nie potrzebuje tego typu poświęceń. Potrzebuje uwagi, bezinteresownej miłości, spokoju. Najważniejsze są chwile spędzone wspólnie, bo to one wzbogacają, pozostawiają piękne wspomnienia, które możemy potem pielęgnować w sobie latami. Najlepszym na to sposobem są wspólne posiłki. Bez pośpiechu, rodzinnie, przy ciepłym, pełnym obiedzie. To właśnie wtedy mamy szansę porozmawiać o codziennych problemach, podzielić się radością, okazać sobie czułość i uwagę. Nic piękniejszego nie może spotkać dorastające dzieci aniżeli wspólne nakrywanie do stołu z rodzicami.